Mój telefon pada, i nie wiem na jak długo wystarczy mi to marne 11% baterii.
No ale chodzi mi o to, że po prostu zawsze starałam się być dla każdego miła... Niezależnie od tego, co mi zrobił. Po prostu nie chciałam wojen z nikim, no i z natury jestem raczej miła i nie lubię mieć negatywnych kontaktów... No ale zrobiłyśmy tą 'rewolucję' na Abiesce czy jak to tam nazywacie, nazywamy, cokolwiek...
I nagle wszyscy zapomnieli o tym, jak bardzo starałam się żeby każdemu było dobrze, a może nawet nikt nigdy tego nie zauważył. Ale za to zauważyli to jaka wredna byłam dla Tori... Przepraszam ją, naprawdę i szczerze ją przepraszam. Chciała dobrze, a ja pokrzyżowałam jej plany... Naprawdę chciałabym mieć tyle siły do tego co Lanelyee, chciałabym nie przejmować się negatywnymi komentarzami, chciałabym mieć wywalone na moją opinię... Ale po prostu nie potrafię. Zawsze zależało mi na blogu Abi, dbałam o niego nawet bardziej niż o mój własny, niedługo będą trzy lata, od kiedy tam jestem... Tylko że to przestało mieć znaczenie i liczy się tylko moja bezczelność i wredność...
Jak w jednym komentarzu... Ktoś napisał że jak ktoś traktuje mnie jak ja jego, jestem agresywna... Jak ja traktuję każdego? I jeszcze... Moja agresja... Czy ja jestem agresywna?
Nie jestem... Chyba? Nie umiem być, nie umiem być stanowcza, nie umiem. Za dużo we mnie emocji. Chciałam, chciałyśmy naprawdę dobrze. Nadal chcemy. Nadal chcę, ale siły mi się kończą. Dla pocieszenia spojrzalam na komentarze sprzed roku, na te pod postem o konkursie na admina, na te pod postem o wynikach konkursu na redaktora, który wygrałam. Żeby odpędzić od siebie te wszystkie hejty. Na chwilę zrobiło mi się ciepło na sercu. A potem się rozpłakałam, i właściwie teraz też mam ochotę płakać. A nie powinnam, bo jutro muszę wstać.
Jestem na to za słaba.
Zbyt się przejmuję.
Zbyt mi zależy.
Umieram.